Taniec z psychopatą – wydanie drugie

18/09/2019


Nakładem jeleniogórskiego wydawnictwa AD REM ukazało się drugie wydanie psychologiczno-obyczajowej powieści Taniec z psychopatą . Jest to książka poruszająca, nie tylko ze względu na bolesny problem społeczny, którego dotyka, ale również dlatego, że pokazuje  konsekwencje nieprzemyślanych, patologicznych zachowań.

Jest to także powieść o dobru i pięknie. Jej oś konstrukcyjną  stanowi kontrast. Czyste zło styka się z czystym dobrem. Emocje spotykają się z zimną kalkulacją. Jak w życiu. Oprócz  ludzkich tragedii i cierpienia  książka pokazuje także fascynację sztuką, zachwycające opisy karkonoskiej przyrody, potrzebę przyjaźni i fundament bezpieczeństwa, jakim jest rodzina. Oto fragment powieści:

„***
Zaraz po śniadaniu ojciec usiadł do komputera, gdyż ciągle jeszcze robił jakieś projekty dla swojego biura, a Gabrysia wstawiła zupę jarzynową, poczym poszła do pokoju mamy.
Przede wszystkim otworzyła okno, z którego był piękny widok na altankę z pnącą różą i w pokoju zapachniało
czerwcem. Potem zabrała się do segregowania odzieży zmarłej. Część rzeczy postanowiła wyrzucić, a większą
część, tę porządniejszą, przekazać do schroniska dla bezdomnych.
–„Na pewno się tam przydadzą”– pomyślała. Otworzyła szafkę mamy ze „skarbami”. Były tam dwa pudełka
z różnokolorowymi nićmi, niedokończone makatki, haftowane przez mamę tak chętnie, były albumy ze zdjęciami
ich rodziny i album ze zdjęciami babci Emilii.
Babcię Gabrysia poznała dopiero pięć lat przed śmiercią mamy. Mama powiedziała jej wtedy, że jej stosunki
z matką nie były najlepsze, że w jej rodzinnym domu było sporo krzywdy, którą zarówno jej, jak i babci Emilii wyrządził ojczym mamy, Henryk.
Babcia jednak była już stara i bardzo schorowana, więc mama postanowiła się z nią pojednać i wszystko sobie wybaczyły.
Gabrysia pamięta ich wizytę u babci w Karpaczu, gdzie starsza pani mieszkała. Mieszkanko miała malutkie,
ale przytulne i wszyscy się pomieścili. Babcia przytulała to ją, to Michała, to mamę, a na tatę patrzyła wręcz z uwielbieniem. Była to bardzo miła wizyta. Dużo rozmawiali, śmiali się, babcia jeździła z nimi autem po Karpaczu i podziwiała zapierające dech widoki.
Babcia Emilia kiedyś, kiedy była jeszcze z Henrykiem, mieszkała w Jeleniej Górze, ale po rozwodzie wyprowadziła się do Karpacza i tam już przebywała. Mama była w tym czasie najpierw w technikum hotelarskim we Wrocławiu i jej dom stanowił pokój w internacie, a potem na pedagogice w tym samym mieście i tylko wpadała do babci na weekendy. Ale z czasem przestała, bo miała do babci jakiś ogromny żal i to właśnie była rodzinna tajemnica. Nikt nie wiedział, o co właściwie babcia Emilia i mama się tak pokłóciły, że całymi latami nie odzywały się do siebie. Co było przyczyną tego konfliktu, wiedziały tylko one. A teraz nie ma już ani jednej, ani drugiej, więc chyba nikt się już tego nie dowie.

Babcia zmarła prawie pięć lat temu, niedługo po pogodzeniu się z mamą. Tak jakby na to czekała. Miała słabe serce, a nie leczyła się właściwie. Niezbyt ufała lekarzom, sama aplikowała sobie ziołowe leki. Zmarła nagle na zawał, o czym ich powiadomiła pani Stefańska, która
na prośbę mamy codziennie przychodziła starszej pani coś ugotować i załatwić zakupy.
Dziewczyna widziała, że jej mama bardzo przeżyła tę śmierć, że miała wyrzuty sumienia za te lata milczenia, choć przecież Karpacz od Cieplic nie jest bardzo oddalony.
Wyjmowała, więc teraz z komody dokumenty, fotografie, nawet karty informacyjne ze szpitali, rachunki za
prąd, gaz, wodę, czynsz i segregowała, wyrzucała, co niepotrzebne, a potrzebne odkładała do opisanych jeszcze
przez mamę teczek. Gdy doszła już do ostatniej półki, zaintrygowała ją niebieska, papierowa teczka zawiązana starannie czerwoną wstążeczką tak, jak pakuje się świąteczne prezenty. Z dziwnym drżeniem rąk rozwiązała tę wstążkę i… zobaczyła w niej powiązane w podobny sposób trzy paczuszki listów.
Każda z nich była zawiązana wstążką innego koloru. Na jednej widniała kartka z napisem MATKA I CÓRKA,
na drugiej OJCZYM I PASIERBICA, a na trzeciej CÓRKA I OJCIEC.

Z niecierpliwością rozwinęła tę pierwszą. Poznała drobne pismo mamy i kształtne, pochyłe babci. Zdziwiło ją
tylko, że listy mamy były kserokopiami, a listy babci oryginałami. Zajrzała do pozostałych paczuszek i zobaczyła
to samo. Były to trzy odrębne korespondencje, w których było widoczne, że mama swoje listy kserowała przed wysłaniem.
Dlaczego to robiła? Gabrysia postanowiła przeczytać wszystkie, żeby znaleźć w nich jakąś odpowiedź na
to pytanie. Zrozumiała, bowiem, że odkrywa nikomu nieznaną, rodzinną tajemnicę…”

 

Poniżej zamieszczam recenzję Tańca z psychopatą, autorstwa dr Kaliny Bieluch.

 

Recenzja powieści Taniec z psychopatą

Wyobraźmy sobie taniec, w którym nie ma partnerstwa, choć uczestniczą w nim dwie osoby. Jedna z nich tak bardzo dominuje, że nie ma miejsca na samodzielną ekspresję drugiej. Całkowite podporządkowanie. Taniec marionetki na umiejętnie poruszanych sznurkach. Koszmar, prawda? Właśnie coś takiego zafundował żonie i córce pewien potwór w ludzkiej skórze. Gabrysia dowiaduje się o tym przypadkowo. Po śmierci matki odkrywa jej korespondencję z babcią oraz ojczymem. Wkracza niechcący w krąg piekła. Jej babcia, ofiara toksycznego dzieciństwa, wyszła za cynicznego manipulatora. Ten zastraszał ją na każdym kroku i molestował seksualnie przybraną córkę. Odkryta tajemnica rodzinna zaczyna nieoczekiwanie wywierać negatywny wpływ na relacje Gabrysi. Czy dziewczyna znajdzie w sobie siłę, żeby przerwać dziedziczny krąg przemocy? Czy ma szansę na szczęście i spokój?

Całość jest oparta na mocnym kontraście. Potworne czyny ludzi oraz sielankowe opisy przyrody Karkonoszy; jak ten:

Słońce chyliło się już ku zachodowi, różowiąc obłoki. Po chwili stanęło czerwoną kulą nad sinoniebieskim pasmem gór i poczęło się za nim chować.

Czyste piękno kontra czyste zło. Sielanka i groza. Dzięki mocnemu kontrastowi lektura zostaje w pamięci na długo.

dr Kalina Bieluch

<< Wstecz